niedziela, 2 grudnia 2012

Czas wracać:)


Dawno nic nie napisałam. Po pierwsze natłok zajęć i wydarzeń nie zostawiał zbyt wiele czasu na aktywność inna niż niezbędna. Nie znaczy to, że nie działo się nic kreatywnego, ręcznego czy szydełkowego, po prostu czasu na fotografowanie i opisy nie starczało. Po drugie, żyłam w wielkim zawieszeniu i oczekiwaniu, nie chciałam pisać jednego dnia w euforii, że jest lepiej i że wszystko będzie dobrze, a drugiego, że jestem w rozpaczy, bo moja siostra jest bliżej śmierci niż kiedykolwiek. Długo to trwało. 20 września odbył się przeszczep, 4 tygodnie później odetchnęliśmy z ulgą, szpik podjął pracę. Teraz Marta jest w domu, jeździ co tydzień na kontrolę, wszystko działa. Życie po przeszczepie dalekie jest od normy, jednak cieszymy się z tego, co mamy. 


 

Poza tym od września jestem tez w pełni "homeschoolingową" mamą. Wspólnie z Adamem, moim kochanym aczkolwiek niezwykle charakternym i kiepsko przystosowanym do życia szkolnego synkiem podjęliśmy decyzje o podjęciu wyzwania edukacji domowej. I jesteśmy oboje bardzo zmęczeni, bardzo nerwowi momentami (czy zdążymy do egzaminów?, czy damy radę?) i niesamowicie szczęśliwi. Adam w domu odzyskał wiarę we własne możliwości. Odnoszę wrażenie, że te możliwości w dziwny, niemal magiczny sposób, rosną każdego dnia. Nagle moje dziecko potrafi to, czego nigdy wcześniej nie było w stanie się nauczyć... Rosnę z dumy, a jednocześnie motywuje mnie to do dalszej pracy. nad sobą, nad swoimi metodami, nad nim i z nim... Jak niewiele tak naprawdę wynosimy ze studiów! Jak bardzo nasze postrzeganie dziecka bywa uzależnione od tego, co nam powiedzą na jego temat inni ludzie! Cały poprzedni rok(Adam kończył szkołę podstawową) słuchałam od nauczycielek, jaki to jest beznadziejny, jak się nie uczy, jaka to ze mnie zła matka, która nie pilnuje, żeby sie dziecko uczyło... Zaczynałam postrzegać własne dziecko przez pryzmat tego, co powiedziała pani, dawno wyzuta z wszelkiej życzliwości... Gdyby nie dobrzy ludzie, którzy wskazali mi rozwiązanie w postaci Edukacji Domowej, chyba wszyscy byśmy oszaleli. 



Oczywiście, kreatywnie coś się dzieje.... Powolutku uzupełnię wszystkie braki w publikowaniu fotek moich ostatnich prac. póki co obrus. Wzór z jakiejś gazetki. Opis mówił, że średnica obrusiku wyniesie 65 cm. Okazało się, że po zakończeniu mamy 130cm:)  Cóż, nie mam go gdzie położyć ani obfotografować, bo nie posiadam okrągłego stołu. Ale chyba nabędę, korzystając z faktu, że akurat mamy wielkie przemeblowania i ogólna reorganizację. W końcu nie po to dłubałam ten obrus, żeby go schować do szafy:)
Słonecznej niedzieli:)

3 komentarze:

  1. Obrusik piękny i ciekawie pokazany. Życzę dużo zdrowia dla siostry i sukcesów w edukacji domowej!
    Pozdrawiam.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia pięknie ukazują urok serwety, trzymajcie się mocno

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny obrusik.
    Ciężko się czasem uodpornić na to co mówią inni i jak nas oceniają.Wybrałaś słuszną decyzję. Życzę powodzenia w tej domowej edukacji. Fajnie, że znowu jesteś z nami-pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń