niedziela, 9 grudnia 2012

Pierwsza (w tym roku) choinka:)

A raczej choineczka:) Na próbę, drut obrobiony na szydełku i małe kokardki do ozdoby, jutro powędruje z najmłodszym dzieckiem do szkoły. Ostatnio usłyszałam od jednej z mam dzieci z klasy córki,że robię fajne rzeczy., I że ona tez by może coś zrobiła, ale ona niestety nie ma czasu, bo opieka nad dwójką dzieci bywa bardzo absorbująca:) Uśmiechnęłam się tylko szeroko myśląc o moich wielkich pokładach czasu wolnego, czwórce dzieci, pracy na półtora etatu, edukacji domowej, studiach doktoranckich właśnie rozpoczętych i innych takich tam drobiazgach. Wam również życzę mnóstwo wolnego czasu na rozwijanie pasji:)


czwartek, 6 grudnia 2012

Taki sobie...krecik:)

Krecik powstał jako prototyp. teraz już wiem, co zrobię inaczej. Ale i tak jest fajny, choć na zdjęciach jakoś tego nie widać. Cóż, musicie mi uwierzyć na słowo:)



Pozdrawiam Was serdecznie:)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Niemal świątecznie


Kilka dni temu powstała taka szydełkowa ozdoba na okno, w klimacie jakby świątecznym. Dzisiaj zresztą też był dzień bardzo świąteczny - 35 urodziny mojej siostry:) Wiecie co się stało? To niesamowite, ale po przeszczepie mojego szpiku, mojej siostrze zmieniła się nie tylko grupa krwi:) dzisiaj zupełnie serio zapytała, czy mogłabym jej kupić jakieś szydełko, kordonek i pożyczyć wzory, bo ona  czuje potrzebę szydełkowania. Moja siostra, zawsze nabijająca się z moich babcinych skłonności do szydełkowania i nienawidząca robótek wszelkich:)


Pozdrawiam ciepło:)

niedziela, 2 grudnia 2012

Czas wracać:)


Dawno nic nie napisałam. Po pierwsze natłok zajęć i wydarzeń nie zostawiał zbyt wiele czasu na aktywność inna niż niezbędna. Nie znaczy to, że nie działo się nic kreatywnego, ręcznego czy szydełkowego, po prostu czasu na fotografowanie i opisy nie starczało. Po drugie, żyłam w wielkim zawieszeniu i oczekiwaniu, nie chciałam pisać jednego dnia w euforii, że jest lepiej i że wszystko będzie dobrze, a drugiego, że jestem w rozpaczy, bo moja siostra jest bliżej śmierci niż kiedykolwiek. Długo to trwało. 20 września odbył się przeszczep, 4 tygodnie później odetchnęliśmy z ulgą, szpik podjął pracę. Teraz Marta jest w domu, jeździ co tydzień na kontrolę, wszystko działa. Życie po przeszczepie dalekie jest od normy, jednak cieszymy się z tego, co mamy. 


 

Poza tym od września jestem tez w pełni "homeschoolingową" mamą. Wspólnie z Adamem, moim kochanym aczkolwiek niezwykle charakternym i kiepsko przystosowanym do życia szkolnego synkiem podjęliśmy decyzje o podjęciu wyzwania edukacji domowej. I jesteśmy oboje bardzo zmęczeni, bardzo nerwowi momentami (czy zdążymy do egzaminów?, czy damy radę?) i niesamowicie szczęśliwi. Adam w domu odzyskał wiarę we własne możliwości. Odnoszę wrażenie, że te możliwości w dziwny, niemal magiczny sposób, rosną każdego dnia. Nagle moje dziecko potrafi to, czego nigdy wcześniej nie było w stanie się nauczyć... Rosnę z dumy, a jednocześnie motywuje mnie to do dalszej pracy. nad sobą, nad swoimi metodami, nad nim i z nim... Jak niewiele tak naprawdę wynosimy ze studiów! Jak bardzo nasze postrzeganie dziecka bywa uzależnione od tego, co nam powiedzą na jego temat inni ludzie! Cały poprzedni rok(Adam kończył szkołę podstawową) słuchałam od nauczycielek, jaki to jest beznadziejny, jak się nie uczy, jaka to ze mnie zła matka, która nie pilnuje, żeby sie dziecko uczyło... Zaczynałam postrzegać własne dziecko przez pryzmat tego, co powiedziała pani, dawno wyzuta z wszelkiej życzliwości... Gdyby nie dobrzy ludzie, którzy wskazali mi rozwiązanie w postaci Edukacji Domowej, chyba wszyscy byśmy oszaleli. 



Oczywiście, kreatywnie coś się dzieje.... Powolutku uzupełnię wszystkie braki w publikowaniu fotek moich ostatnich prac. póki co obrus. Wzór z jakiejś gazetki. Opis mówił, że średnica obrusiku wyniesie 65 cm. Okazało się, że po zakończeniu mamy 130cm:)  Cóż, nie mam go gdzie położyć ani obfotografować, bo nie posiadam okrągłego stołu. Ale chyba nabędę, korzystając z faktu, że akurat mamy wielkie przemeblowania i ogólna reorganizację. W końcu nie po to dłubałam ten obrus, żeby go schować do szafy:)
Słonecznej niedzieli:)

piątek, 3 sierpnia 2012

Czerwona


Nigdy nuie lubiłam koloru czerwonego, ale od kiedy Marta choruje na białaczkę moje preferencje kolorystyczne uległy zmianie. Wszystko kręci się wokół jej choroby... Wiecie, że w wielu krajach Azji kolor biały oznacza smutek i żałobę? My w bieli zanosimy nasze dzieci do chrztu... Kiedy patrzę na białą twarz mojej siostry bliżej mi raczej do Azjatów. Wczoraj byłyśmy razem na badaniach w klinice przeszczepowej. Dopiero teraz ktoś postanowił mnie gruntownie przebadać, Mam nadzieję, że nie okaże sie nagle że coś mnie jako dawcę szpiku wyklucza. Jestem kompletnie psychicznie wypompowana. Jutro pojadę nad jezioro, może mi chandra minie.
Pozdrawiam Was wszystkie bardzo, bardzo ciepło.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Kapelusz szydełkowy dla Zosi




Taki oto kapelusz zażyczyła sobie Zosia. Fason dość dziecinny, ale cóż - taki miał być i taki jest. Zosia szczęśliwa , to ja też nie będę narzekać:)












Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze, które zostawiacie. Miłego dnia:)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Obrus szydełkowy z elementów

Powstał na zamówienie siostry, która między jedną a drugą wizytą w szpitalu postanowiła zmieniać wystrój salonu:) Kordonek Maxi, zużycie nieco ponad dwa motki, szydełko 1,5mm.



Pozdrawiam Was serdecznie.

środa, 27 czerwca 2012

Serwetki szydełkowe

Kolejne serwetki szydełkowe. Będa upominkiem dla wychowawczyni najmłodszej mojej córci.
Kordonek Maxi, szydełko 1,5mm.




Nie chcę narzekać. Więc powiem tylko, że dobrze, że nie wszystko w tym kraju działa tak, jak system opieki zdrowotnej. Bo ten system nie działa już wcale.
Pozdrawiam Was  serdecznie, dziękuję, że wpadacie, chociaż ja ostatnio rzadko coś u Was piszę. Ale oglądam i podziwiam.

wtorek, 8 maja 2012

Słonecznie



Nadal brak czasu na rzeczy, na które chciałabym go mieć. Najstarsza córa zdaje maturę, najmłodsza w niedzielę przyjmie Pierwszą Komunię Św, synek kończy szkołę podstawową, czyli został mu sam finisz, a że walczy z dysleksją, to ma troche pod górkę.  Marta  w szpitalu po drugiej chemii. Po pierwszej nie chciałam pisać, przez 10 dni nie było wiadomo, czy przeżyje, były poważne komplikacje. Po drugiej czuje sie jak sama mówi "elegancko" i nie może się doczekac kolejnej przepustki do domu. Lekarz mówi, że wszystko idzie zgodnie z planem i jak tak dalej pójdzie, za 2 miesiące przeszczep szpiku. Boimy sie tego, ale to jedyna szansa... I jeszcze moja wielka radość - mogę być dawcą szpiku dla siostry.

Zrobiłam kilka wiosennych serwetek, zdjęcia nie wyszły, ale nie mam już czasu poprawiać. I wdzianko na albę komunijną dla Zosi... Później pokazę, jak wyglądało na Zosi, bo na niej zawsze wszystko wygląda jakos lepiej:)

Ta serwetka jest dość spora, ponad metr średnicy:


I jeszcze sześć małych zielonych:


A wdzianko (prościutkie, na drutach), wygląda bez Zosi w środku tak:



Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia dla siostry, za modlitwy i dobre słowa. To pomaga, naprawdę. Wszystkim Wam życzę ciepłego, słonecznego maja, za oknem i w sercach.

wtorek, 13 marca 2012

Trudna przerwa w blogowaniu

Witajcie,

należą Wam się dwa słowa wyjasnienia. Moja przerwa w blogowaniu spowodowana jest chorobą mojej ukochanej siostry. Dwa tygodnie temu usłyszeliśmy diagnozę - ostra białaczka szpikowa - i choć staram się być silna, to jednak trudno jest mi sie pozbierać.  Prosze Was o modlitwę albo choć dobrą myśl skirowaną ku mojej Martusi, która walczy dzielnie z chorobą i przerażeniem.

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę, żeby coś napisać, a na razie będę odwiedzać Wasze blogi i podziwiać Wasze dzieła. Pozdrawiam.

sobota, 18 lutego 2012

Biało-czarne

Jeszcze i dzisiaj trochę biżuteryjnie. Czarny agat z białym koralowcem gąbczastym dla kogoś, kto czuje sie zmęczony kolorem z postów poprzednich:)




Miłego weekendu:)

piątek, 17 lutego 2012

czwartek, 16 lutego 2012

Naszyjnikowo, posesyjnie...

Dziewczyny,

Dziękuję, że nadal niektóre z Was do mnie wpadają... naprawdę, nie mam czasu na nic. Szkoła, praca, dzieci, odśnieżanie... Nie mam czasu na żadne przyjemności. Odwiedzam Wasze blogi, chociaz nie zawsze komentuję... Postaram sie poprawić, jest juz po sesji. Pokaże Wam kilka naszyjników, powstałych jakby w międzyczasie... na zamówienie tych i owych:)






 


Odwiedzę jeszcze tylko Wasze blogi i zmykam spać, oczy mi się same zamykają:)
Pozdrawiam cieplutko:)

czwartek, 2 lutego 2012

Czapka na drutach i sesja ...

Witajcie,

Nie piszę, bo staram się uczyć do sesji.  Odwiedzam jednak Wasze blogi, podziwiam Wasze cuda i czasami nie mogę się opamiętać - i zamiast uczyć sie dalej, zaczynam coś dłubać:) I tak, zamiast uczyć się psychologii rozwojowej, postanowiłam nauczyć się robienia czapki na drutach z żyłką:) Pierwsza w życiu czapka została stworzona - i jak na pierwszą nie jest źle, bo naprawde da się to nosić:) Jedna z moich córek uznała, że jest lepsza niż jej dotychczasowa, więc ją sobie weźmie:)
W ostatnim czasie powstało jeszcze parę innych rzeczy, może je obfotografuję w najbliższym czasie.
Życzę Wam miłego dnia i wracam do nauki:) Pozdrawiam ciepło, bo mróz niesamowity...

niedziela, 15 stycznia 2012

Szydełkowa mysz...kolejna:)

Zrobiłam kolejną szydełkową mysz. jednak trochę inna od poprzednich. Ta nie ma sukienki, za to ma szalik i jakąś taką złą minę:) Zła mina niezamierzona, ale cóż.



Mam nadzieję, że się nowa właścicielka nie przestrzaszy:)
Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i przemiłe komentarze. Chusta z poprzedniego posta skończona, czeka tylko na sesję zdjęciową, czyli sprzyjające oświetlenie:)



Udanej niedzieli:)

niedziela, 1 stycznia 2012

Pierwszy dzień w roku i pierwsza próba...:)

Nowy Rok, jak zapewne u większości , i umnie zaczął się od tworzenia listy mocnych postanowień na kolejnych 365 dni:) Lista jest długa. Po pierwsze - tym razem moja dieta musi przynieśc efekty, po drugie - i zapewne łatwiejsze - nauczę się wreszcie robić na drutach. Niby umiem, ale przerażały mnie jak dotąd druty z żyłką i wszelkie robótki większe niż szalik. Postanowiłam zacząć od dzisiaj. Na razie mam tylko skromny początek:


 Ma to być chusta z kapturem, prosta, ale wykończona jakąś fajną bordiurą... Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Póki co życzę Wam realizacji Waszych tegorocznych postanowień:)